22 654 51 33

Kostaryka kwiecień/maj 2021 - relacja i galeria

Świat
Dodano: 02.06.2021

 

Kostaryka to jeden z najciekawszych krajów regionu Ameryki Środkowej. Bogactwo fauny i flory sprawia, że chętnie odwiedzają go miłośnicy bliskiego kontaktu z przyrodą, podróżnicy żądni przygód i niestandardowych doświadczeń, dalekich od klasycznego zwiedzania.

Podczas trwającej od marca 2020 pandemi koronawirusa niewiele jest miejsc, gdzie podróżować można bezpiecznie i w miarę swobodnie. Kostaryka okazała się idealnym celem podróży. 

Na przełomie kwietnia i maja 2021 niewielka grupa szczęśliwców pod opieką naszej pilotki Justyny Kępki wyruszyła, aby zwiedzać, poznawać, smakować i doświadczać Kostaryki wszystkimi zmysłami.

 

 

Przelot i procedury covidowe

Naszą podróż odbyliśmy w czasach covidowych, w czasach testów PCR i wszechobecnych maseczek. Zaledwie na 2 tygodnie przed naszą podróżą linie lotnicze Lufthansa wprowadziły obowiązkowe testy PCR, ale nic nie mogło nas powstrzymać. Na 48 godzin przed wylotem wszyscy uczestnicy zgłosili się do swoich lokalnych laboratoriów, wynik: 13 negatywnych wyników! No to lecimy. Na lotnisku Chopina szybka odprawa, kawa i wsiadamy do samolotu. We Frankfurcie spotykamy pozostałych uczestników i lecimy już dalej do San Jose. 

Sarchi i okolice

Hola! Naszą podróż po Kostaryce rozpoczęliśmy od niespiesznego dnia spędzonego w okolicach Sarchi, które słynie z podtrzymywania tradycji malowanych wozów (las careetas). Oglądaliśmy wozy, próbowaliśmy swoich sił przy dekoracji. Odwiedziliśmy też gospodarstwo Don Carlosa Mesena, gdzie miło spędziliśmy czas. Don Carlos to były ambasador i kustosz, nieopodal Sarchi prowadzi niewielką plantację kawy, którą mogliśmy obejrzeć. Ugościł nas domowym jedzeniem i lokalnym guaro o smaku gujawy. To był dobry początek podróży. 

 

 

Tortuguero - królestwo żółwi

Mimo szalonej pory (jest 6 rano) hotel robi nam niespodziankę. Przygotował kawę i przekąski. Zabieramy nasze śniadaniowe boxy i ruszamy na wschód. Po krótkim przystanku na śniadanie, docieramy do portu Pavona, gdzie przesiadamy się na łodzie i płyniemy do hotelu. Już w czasie transferu do hotelu widzimy żółwie, bazyliszki, kajmany i moc ptactwa! Rozpakowujemy bagaże, orzeźwiamy się powitalnym drinkiem i ruszamy już do wsi Tortuguero. Mieszkańcy powitali nas niezwykle miło, w końcu turyści w ostatnim czasie nie zaglądali tam za często. Kupujemy pamiątki, pijemy kokosa, odwiedzamy sklepiki. Wstępujemy jeszcze na szybkie mojito i wracamy do hotelu :)

Następnego dnia o 5:30 ruszamy na pierwszą fakultatywną wycieczkę. Wczesną pobudkę wynagradzają nam widoki i doznania. Widzieliśmy wyjce, kapucynki białolice, trogony, wężówki, bazyliszki, iguany, czaple tygrysie i mnóstwo innych ptaków. Wracamy na śniadania a później znów w trasę - kolejny rejs i mojito :)  Po lunchu niektórzy ruszają kajakami w rejs po kanałach, inni na spacer na Wzgórze Cerro Tortuguero. Ilość schodów nieco daje nam w kość, ale jesteśmy dzielni. Docierają wszyscy! Cieszymy oczy widokiem Morza Karaibskiego i rzeki Tortuguero.  No cóż, tak się składa, że w drodze powrotnej znów na naszej drodze staje bar - marakuja mojito to jest to! Żyć nie umierać lub jak to mówią Kostarykańczycy Pura Vida!

Nocujemy w hotelu Tortuguero Turtle Beach Lodge. Hotel jest pięknie położony, z basenem, otacza go zieleń, rośnie mnóstwo kwiatów. Iguany łażą po ścieżkach a tukany latają nad drzewami - jest moc! Na śniadanie omlety, jajka, gallo pinto czyli ryż z fasolką i super ekstra atrakcja....sok z jabłek. Dla miejscowych Kostarykańczyków to frykas jak mało co, w końcu jabłka importowane :) Obok hotelu jest jeszcze czarna plaża, na której żółwie składają jaja, ale akurat kwiecień to nie pora lęgowa, więc nie możemy ich tym razem zobaczyć.   

 

 

Arenal - majestatyczny wulkan i gorące źródła

Trochę szkoda było nam opuszczać Tortuguero, ale perspektywa dalszych atrakcji dodaje nam energii. Pakujemy walizki na łódź, wracamy do portu, gdzie czeka już nasz autokar i keirowca Didier i ruszamy w trasę do Arenal. Po długiej podróży czeka nagroda - drink powitalny i spektakularny widok w hotelowych okien. Nocujemy w Arenal Paraiso, jednym z najlepszych w okolicy. Wulkan nie odsłania się często, mamy szczęście. Na kolację jedziemy do miasteczka La Fortuna i zasypiamy robiąc plany na kolejny dzień.

Następnego dnia w programie rezerwat Cano Negro. Wsiadamy na łódź, Josue - nasz przewodnik opowiada nam o zwierzętach, które za chwilę z resztą możemy zobaczyć. Czego tam nie ma! Widzimy leniwce, wyjce, kapucynki, nocoloty i oczywiście stały element kostarykańskich dżungli - bazyliszki i iguany.

Ale to nie koniec atrakcji tego dnia. Po powrocie do naszego hotelu i krótkim odpoczynku ruszamy do Paradise Hot Springs - czyli dosłownie i w przenośni raju z gorącymi źródłami :) Na miejscu czeka na nas kilka basenów, zimnych i gorących, wodospady i jacuzzi. Na miejscu jemy też kolację i wymoczeni wracamy do hotelu. Tego dnia dwoje uczestników obchodziło rocznicę ślubu, wiec była dodatkowa okazja do świętowania i smakowanie pysznego wina.   

 

 

Rincon de la Vieja

Region Rincon de la Vieja pojawił się w naszym programie nie bez powodu. Podczas gdy większość osób kojarzy Kostarykę z pięknymi plażami, unikalną przyrodą i podwieszonymi mostami, z których można oglądać przyrodę to ma jeszcze jedną wyróżniającą ją rzecz - wulkany. Jest ich w Kostaryce mnóstwo, w tym kilka czynnych. Poprzednie dwa dni spędziliśmy w cieniu wulkanu Arenal, dziś ruszamy dalej na północ w region Rincon de la Vieja, gdzie leżą dwa wulkany: Miravalles i właśnie Rincon de la Vieja. I my skupiamy się właśnie na tym drugim. Dwa kolejne dni spędzimy w Hacienda Guachipelin, położonej nieopodal Parku Narodowego Rincon de la Vieja. Mamy w planie spacery, wulkaniczne opowieści i gorące źródła.

 

 

Wulkaniczny spacer

Po śniadaniu spotykamy się z przewodnikiem w recepcji hotelowej i podjeżdżamy 5 km dalej do Parku Narodowego Rincon de la Vieja. Ruszamy szlakiem Las Pailas, czyli jednym z dwóch dostępnych w parku. Przed nami piękny 3,5 km spacer. Idziemy przez lasy deszczowe, przejściowe i suche tropikalne. Przewodnik pilnował, abyśmy nie schodzili ze ścieżki, w końcu jesteśmy w regionie wulkanicznym. Mijamy fumarole, gorące błota, las paruje, bulgocze, zmienia się na naszych oczach. Spacer cudny a drzewa przepiękne, robimy całą serię zdjęć fikusów zabójców. Była też okazja, aby opowiedzieć sobie o wielu zjawiskach wulkanicznych i je zobaczyć. Kończymy wizytą przy wodospadzie Oropendula, do którego dochodzimy przez wiszący most. Wodospad świetny, woda błękitna, ale bardzo zimna. Paru odważnych decyduje się na kąpiele. Po krótkim odpoczynku w hotelu idziemy jeszcze do gorących źródeł, które są niedaleko hotelu. Kierowca podwozi nas pod samo miejsce, idziemy jeszcze 200 m przez las i most wiszący do położonych nad rzeką gorących źródeł. Temperatura gorących źródeł - 38-40 stopni – bosko! Dostajemy miseczki z błotem, czas się wypaćkać, w końcu czego nie robi się dla urody!

 

 

Lasy chmurowe Monteverde

Wielu z nas marzyło, aby zobaczyć lasy chmurowe Monteverde, w końcu Kostaryka z nich słynie. No to ruszamy. Przed nami długa droga z północy. Docieramy, kiedy akurat rozpętuje się ulewa. Trochę zmoczeni docieramy do pokoi, przebieramy się a wieczorem ruszamy już na pierwsze spacery. Przydają się latarki. Przewodnik Rony podczas wieczornego spaceru pokazuje nam tarantulę, staw z milionem kijanek, nocne ptaki. do snu usypiają nas żaby i świerszcze. Otulamy się ciepło, bo w Monteverde potrafi być chłodno i zasypiamy czekając na przygody następnego dnia.

Noc mija spokojnie a po śniadaniu ruszamy już do Selvetura. To jedno z miejsc, gdzie wędrować można podwieszonymi mostami, obserwować kolibry, motyle, zjeżdżać na tyrolce. Pogoda dopisuje. Nie pada! Przejście po mostach w koronach drzew to bajka! Zupełnie jakby człowiek nagle przeniósł się do jakiejś baśni.

Przydały się jednak pełne buty, ponczo i repelenty.

Dodatkowo część osób wybrała się jeszcze obejrzeć toksyczne żabki i węże, a niektórzy do sanktuarium leniwców. Każdy znalazł coś dla siebie.

 

 

Krokodyle w Tarcoles, wypoczynek w Punta Leona i Park Narodowy Manuel Antonio

Widzieliśmy już wiele, teraz czas na relaks. Z tą myślą kierujemy się do Punta Leona, jednego z kurortów wypoczynkowych, gdzie czekają nas 3 dni laby.

Po drodze zatrzymujemy się jeszcze aby przesiąść się na łodzie i popływać nieco w otoczeniu krokodyli. Te w Tarcoles wyglądają groźnie, dobrze, że oglądamy je z daleka. Przewodnik pokazuje nam też warzęchy, wyjce, kapucynki, czaple i bazyliszki. Wielu patrzy już tęsknie za wybrzeżem więc bez ociągania się jedziemy na plażę.

Trzy noce w Punta Leona pozwalają zregenerować siły. Drugiego dnia ruszamy jeszcze na wycieczkę do Parku Manuel Antonio, gdzie jest ponoć jedna z najpiękniejszych w Kostaryce plaż. Potwierdzamy! Espadilla Sur Beach zachwyciła. Nie widzieliśmy niestety sajmiri, małych małpek, z których słynie park, ale przy tylu zwiedzających pewnie się ukryły.

Kolejny dzień plażujemy. Tylko my, plaża, basen i ....łażące po ścieżkach hotelu iguany.

Szkoda wracać, ale cóż. Na szczęście w Polsce już maj, robi się coraz cieplej.

Żegnamy Kostarykę po i kolejnych 2 dniach, podczas których zwiedzamy jeszcze San Jose, lecimy już do Polski. Adios! 

 

    wstecz
    Zapisz się do newslettera
    i bądź na bieżąco!
    Zgadzam się na przetwarzanie podanych danych w celu otrzymywania newslettera
    chcę się zapisać