22 654 51 33

Najlepsze pamiątki z Chin

ChinyAzjaŚwiat
Dodano: 10.06.2019

 

To jedno z najczęstszych pytań, jakie otrzymujemy w biurze przed wyjazdem i klasyczne pytanie drugiego dnia, kiedy akurat zdarza mi się pracować jako pilotka. Tak, tak, pisząca te słowa również pracuje jako pilotka wycieczek oprowadzając grupy, więc ma informacje z pierwszej ręki! :)

Możliwości jest wiele, bo Chiny dopracowały się naprawdę przepięknych pamiątek. Kiedy byłam w Chinach pierwszy raz, a było to w zamierzchłym 1996 roku, możliwości było dość mało. Wszędzie na bazarach asortyment był w zasadzie ten sam. W końcu zdecydowaliśmy się z rodzicami na zakup koszulek z wizerunkiem Wielkiego Muru i pachnących sandałem witrażowych wachlarzy. I wiecie co?! Koszulkę cały czas nosi moja mama (to była jakość!) a wachlarz znalazłam ostatnio robiąc porządki. Wprawdzie nie pachnie już sandałem, ale przywołał miłe wspomnienia. Od tego czasu wracałam do Chin dziesiątki, jeśli nie setki razy, w różne miejsca w różnym czasie. Przyjemnie jest obserwować, jak zmieniają się Chiny i jak zmieniają się pamiątki, które teraz bądź sama przywożę, bądź polecam moim turystom.  

KLASYKA GATUNKU

 

 

JEDWABIE - oczywiście! Cóż by innego?! Produkcja jedwabiu narodziła się w Chinach, tu opracowano pierwsze sposoby tkania, klasyczne wzory do dziś cieszą się powodzeniem, Jedwabie zakupić można w wielu renomowanych i firmowych sklepach lub w faktoriach i warsztatach, gdzie produkuje i tka się jedwab. Ta, którą najczęściej odwiedzamy znajduje się w Suzhou i choć fasony samych ubrań przypomną nam lata 90. a nawet 80 (ups!), to gatunkowo jedwab jest tak świetny! Apaszki, chusty, krawaty, koszulki, halki. Mają tam wszystko ale nade wszystko klienci cenią sobie ich produkt numer 1, coś bez czego wiele osób nie wyobraża sobie wyjechać z Chin. Wiecie co to jest? Słyszeliście, co takiego jest skarbem Suzhou? To jedwabne kołdry. Wielu naszych klientów się w nich zakochało, bo to totalnie antyalergiczny naturalny produkt, na dodatek doskonałej jakości i co trzeba przyznać, w tym konkretnym miejscu, w dość dobrych cenach. Na miejscu pracownicy ściskają kołdry w małe pakunki, tak, że w walizce zajmują naprawdę mało miejsca.

 

 

FIGURKI Z TERAKOTY - och tak! Dla kogoś, kto lubi zbieracze kurzu i czuje potrzebę postawienia czegoś po podróży na regale sprawdzają się doskonale. Doprecyzujmy, chodzi o figurki imitujące żołnierzy Armii Terakotowej z Xi'an. Są w wielu różnych rozmiarach, małe większe, średniaki. Niektóre są idealnej wielkości ogrodowego krasnala a dla podróżników z rozmachem są też takie 2-metrowe. Wierzcie lub nie, ale sama osobiście załatwiałam kiedyś transport takiego do Polski. Nie zdradzę, w jakim ogródku teraz stoi...Figurki są ładne i przyciągają wzrok, są oryginalne, trzeba tylko uważać na podróbki, ale o tym niżej.

 

 

PAŁECZKI - niby prosta rzecz, ale w sklepach z pamiątkami znajdziecie tysiące wzorów i kolorów. Są więc drewniane, metalowe (warto pamiętać, że metalowych używa się w Korei i Japonii a nie w Chinach), bambusowe, plastikowe. Polecam te drewniane, pakowane w kolorowe pokrowce, idealnie sprawdzają się jako niedroga a ładna pamiątka. Idealna, kiedy musimy obdarować 30 kolegów z pracy! Ja uwielbiam też te drewniane, pokryte laką, pakowane w pudełeczka, z rzeźbionymi podstawkami.

 

 

SREBRO - na ten temat na pewno muszę popełnić jeszcze kiedyś oddzielny artykuł. Chińskie wzory potrafią być cudne, misternie rzeźbione w mandale, smoki, kwiaty, węzły nieskończoności. Oczywiście jest srebro i "srebro", tu też trzeba bardzo uważać na podróbki. Zdarzyło mi się przepłacić 70 juanów za parę kolczyków, którą kilka stoisk dalej widziałam za parę groszy, ale i tak czułam się dość nieźle, bo dzień wcześniej w pseudo "galerii srebra" widziałam te same za...4000 juanów! Też nie wierzyłam własnym oczom. TE SAME KOLCZYKI! IDENTYCZNE! W galerii kosztowały 4000 juanów (2000 PLN), na bazarku od 15 PLN do 50 PLN.  

 

 

NEFRYT - zwany też u nas jadeitem, choć to dwa różne minerały. Choć Polacy nie cenią zbytnio tego kamienia, Chińczycy wprost go uwielbiają. Przynosi szczęście, zdrowie, pomyślność! Nie łatwo go pozyskać, dlatego jest dość kosztowny. Dla wielbicieli kamieni nie ma nic bardziej chińskiego.

LAKA - gdyby nie fakt, że sami wielokrotnie interweniowaliśmy w urzędach celnych gdy trafiały do nich zamówione przez naszych klientów stoliki pokryte laką, szafy czy parawany nie pisałabym tu o lace. Nie zachęcamy do przywożenia mebli, bo zawsze z tym problemy (chyba, że naprawdę nie możecie się oprzeć), ale już pokryte laką puzderka, bransoletki, filiżanki? czemu nie?!

 

 

CLOISSONE - ceramika z Pekinu, błękit z Jintai. Różne nazwy łączą precyzję wykonania, klasyczne wzory emalii, produkowanej w okolicach Pekinu. To wspaniała wciąż żywa sztuka i jak zobaczy się na żywo, jak powstają te cuda (a wielu uczestników naszych wycieczek ma tę okazję) to docenia się je w całej rozciągłości. Nie są to rzeczy tanie, ale cudnej urody!

 

 

HERBATA - kolejna rzecz, która niezmiennie kojarzy się z Chinami. Od czego by tu zacząć? Może od tego, że klasyczna "Księga Herbaty" wyróżnia 6 gatunków tego szlachetnego trunku. Mamy więc:

  • herbaty białe
  • herbaty żółte
  • herbaty zielone
  • herbaty turkusowe
  • herbaty czarne
  • herbaty czerwone

Skomplikowane? Może trochę...

Robi się naprawdę skomplikowane, kiedy dowiadujemy się, że wszystkie 6 można uzyskać z jednego krzaka herbacianego. Rodzaj herbaty zależy od momentu zebrania liści i ich późniejszej obróbki. To w wielkim skrócie. Na pewno niedługo napiszę o tym więcej.

Herbaty można kupić w wielu sklepach na terenie całych Chin. Pakowane w małe lub większe pojemniczki, z reguły ceny podawane są za 50 g. Zakupu najlepiej dokonać po wcześniejszej degustacji, bo każda herbata jest inna. Najbardziej ceniona biała herbata dla amatorów smakuje jak woda, nie będą jej cenić. Słodki oolong, czyli herbata turkusowa też nie przypadnie do gustu każdemu. Najbezpieczniejszą na prezent jest herbata zielona ale jednemu zasmakuje klasyczna Longjing a innemu tylko Bailuochun.   

Pamiętajcie! Herbatę trzymamy w lodówce, a najlepiej w zamrażarce! Tak zachowa świeżość na długo. No chyba, że kupiliście pu'er czyli herbatę czarną (tak, tak. Chińska herbata czarna to nasza czerwona a ta, którą my nazywamy czarną, Chińczycy nazywają czerwoną...to tak, żeby było prościej....), na dodatek taką, która ma 70 lat...wtedy nawet lodówka jej nie pomoże, choć chyba lepiej byłoby napisać zaszkodzi. I tak smakuje już jak mokre błoto. Wiem, ma działanie odchudzające i też udaję, że ją uwielbiam... 

 

NIESTANDARDOWO

 

Dla kogoś, kto nie lubi przywozić klasyków i lubi zaskakiwać podsunę kilka pomysłów:

 

PIEPRZ SYCZUAŃSKI - oczywiście można go kupić i u nas w supermarkecie, ale nigdy nie będzie tak pachniał, jak ten przywieziony prosto z Chin. I tak niemiłosiernie kręcił w nosie.

WINO OSMANTUSOWE - można je zakupić w każdym większym sklepie w Guilin. To lokalny specjał, osmantus to gatunek cynamonowca.

DŁUGI MARSZ - a w zasadzie pamiątki stylizowane na ten okres. Długi Marsz to przegrupowanie Chińskiej Robotniczo-Chłopskiej Armii Czerwonej z prowincji Jiangxi do Chin północno-zachodnich w latach 1934-35. Wybór jest ogromny, są koszulki, torby, zeszyty, filiżanki. Oczywiście, wszystkie z wizerunkiem nieśmiertelnego Mao.

BAI JIU - czyli chińska 56% wódka. Większość obdarowanych znajomych cały czas mi to wypomina...

SILIKONOWE SZNURÓWKI - oczywiście, jednego roku będą to silikonowe sznurówki, innego żyroskopowa deskorolka. Wszystko, co przychodzi do nas, w Chinach odchodzi już często do lamusa. Chińczycy uwielbiają gadżety i wymyślają je na potęgę. Warto popatrzeć, czego używa aktualnie młodzież, co jest modne, na czasie i kupić to. Macie pewność, że obdarowana osoba będzie trendsetterem jak się patrzy. W kolejnym roku będą to już mieli wszyscy a ona może wówczas powiedzieć, że miała zanim zaczęło się robić modne.      

 

 

UWAGA NA PODRÓBKI!

Chiny to kraj podróbek, niestety. Podrabia się wszystko, od koszulek po długopisy. Chińczycy czasami mawiają, że podróbki można podzielić na 4 rodzaje: A, B, C, D. D to takie najtańsze, za 1/1000 realnej wartości czyli klasyczne Rolexy za 1 USD, które na ręku chodzą średnio przez godzinę. C to już takie trochę lepsze. Rolex kategorii C pochodzi może z tydzień, może nawet miesiąc. B to imitacja oryginału za dajmy na to 50% wartości, dla amatora trudna do odróżnienia, a A to oryginały, ale nie pytajcie jak opuściły fabrykę. A na poważnie to oczywiście trzeba uważać, przyglądać się, być podejrzliwym i nie kupować w niesprawdzonym źródle. Dlatego podczas naszych wycieczek uczestnicy mogą odwiedzać sprawdzone certyfikowane sklepy. Rzeczy w nich nie są najtańsze, ale mamy pewność, że oryginalne. Że nie dostaniemy po miesiącu maila, że jedwabna kołdra się zmechaciła czy zbiła a srebrne kolczyki uczuliły wszystkie czułe na nikiel uszy koleżanek.

    wstecz
    Zapisz się do newslettera
    i bądź na bieżąco!
    Zgadzam się na przetwarzanie podanych danych w celu otrzymywania newslettera
    chcę się zapisać